„Stara Słaboniowa i spiekładuchy” recenzja

Estimated read time 2 min read

Tytuł: „Stara Słaboniowa i spiekładuchy”
Autor: Joanna Łańcucka


To arcyciekawa opowieść – a właściwie zbiór mocno związanych ze sobą opowiadań. Książka łączy magię słowiańskiej mitologii z katolicką naturą mieszkańców małej wsi.

Capówka – wieś w której dzieje się akcja Słaboniowej sprawia wrażenie idyllicznej wsi. Jednak… Pod przykrywką spokojnego, wiejskiego życia kotłują się mroczne żądze, ludzka podłość, okrucieństwo, nienawiść, zdrada i słowiańskie upiory. Gdy w Capówce zaczyna się źle dziać, pojawia się Zmora, Strzyga, Południca, Poroniec, czy Kozieł lub krzątające się po domach niebożątka, chowańce – to mieszkańcy wioski po pomoc udają się do Słaboniowej, żeby poradziła, co zrobić. Tytułowa Słaboniowa to kobieta w podeszłym wieku. Zielarka, znachorka, szeptucha być może nawet „Ta, która wie” (ciekawostka: Słowo „wiedźma” wywodzi się ze staroruskiego „wiedma” i oznacza: „ta, która wie”.)

Autorka maluje ciekawy obraz polskiej wsi i mentalności jej mieszkańców. Mieszkańcy posługują się tutaj gwarą, to świetny zabieg, duży atut w odbiorze dla czytelnika, który nie miał nigdy do czynienia z podobnym słownictwem. Dla tego zaś, który do czynienia z takim językiem miał wywołuje miłe wspomnienia z czasów dzieciństwa spędzonych u Dziadków na wsi. Język taki znakomicie wprowadza w nastrój i klimat zaściankowej, wyludnionej prawie wsi. Całość w moim odbiorze ma klimat mrocznej baśni.

„Stara Słaboniowa i spiekładuchy” to bardzo wciągająca, momentami zaskakująca, nieco wulgarna baśń o naturze ludzkiej i wartościach jakie cenimy. Pokazuje, że niejednokrotnie gorsi od potworów są ludzie. Jest pięknie osadzona w demonologii słowiańskiej. Naprawdę warto.

No i dowiesz się skąd się wziął i czemu służy zwyczaj wiązania czerwonej wstążki na wózku/łóżeczku niemowlaka.

You May Also Like

More From Author